Posłuchajcie o cyklotronie! - Andrzej Budzyk.

   1953 oryginalne    1956 wyd. pol. 

www.google.pl/search

- MOIM ZDANIEM –

W HISTORII POWOJENNEGO ROZWOJU W DZIEDZINIE

ENERGII ATOMOWEJ JEDNO WYDARZENIE

WYRÓŻNIA SIĘ SPOŚRÓD INNYCH. - Ralph E. Lampp – 1953.

Fizyk atomowy Ralph E. Lapp

Mam nadzieję, że uda mi się pokazać,

jak wielkie jest jego znaczenie.

Czytelnik niewątpliwie słyszał o przyrządach zwanych

cyklotronami, a jeżeli nie wie dokładnie, jak one

wyglądają i jak pracują – można mu to wybaczyć.

Są to wielkie urządzenia stosujące pola magnetyczne 

i elektryczne do nadawania przyspieszenia atomom

krążącym po kolistych torach w e wnętrzu komory,

w której wytworzono próżnię; w ten sposób atomy

nabierają wielkich energii. Przy każdym pełnym 

obrocie atom otrzymuje nową porcję energii, tak

że po bardzo wielu obrotach jego energia może

wynosić wiele milionów  elektronowoltów. Można

by to zilustrować na następującym przykładzie:

chłopiec kręcąc się na karuzeli i przejeżdżając obok

widza, przy każdym obrocie wyciąga rękę i chwyta

banknot studolarowy   

(wypadek zupełnie nieprawdopodobny), dopóki po wielu

obrotach nie zostanie milionerem. Gdyby to wszystko

odbywało się wciąż tak samo – chłopiec mógłby bez końca

chwytać pieniądze i wreszcie stać się miliarderem.

Tu wszakże kończy się analogia, ponieważ w wypadku

z cyklotronem wypada nam zetknąć się z panem

Einsteinem. Atomy krążące z wciąż rosnącą

prędkością podlegają jednemu z praw Einsteina, 

które głosi, że przy wzroście prędkości zwiększa się

i masa. W ten sposób atomy, nabierając prędkości

w ruchu po torze kołowym, stają się coraz cięższe

i wskutek tego nie trafiają przy dalszym obrocie

w odpowiednie miejsce, gdzie mają otrzymać

kolejną porcję energii. To tak, jakby nasz chlopiec

na karuzeli wyciągał rękę w niewłaściwym czasie

i chwytał powietrze zamiast banknotów. Przed

wojną sądzono, że istnieje określona granica

energii osiągalnej w cyklotronie, której nie

podobna przekroczyć. Pewien fizyk ogłosił

nawet, w którym dowodził, że nie podobna

otrzymać energii powyżej 40 min

elektronowoltów.

Wkrótce po zakończeniu wojny fizyk

amerykański E. M. McMillan,   

a niezależnie od niego uczony rosyjski W. Weksler,

znaleźli wyjście z owej ślepej uliczki…

- Niesforne Dziecię Gutenberga.

P.S. inne polecane:

1985 oryginalne  "Pan raczy żartować, panie Feynman!" Przygody ciekawego człowiek

2007 wyd. pol.

Andrzej  Budzyk 3  Więcej o recenzencie :)

Polskie wydanie kontynuacji książki „Pan raczy żartować panie Feynman!” przypomniało mi, że dotąd nie napisałem jak bardzo mi się ta książka podobała. A więc – do dzieła! Kupujcie koniecznie „Pan raczy żartować” wydawnictwa „Znak” i przy okazji „Przyjemność poznawania” wydawnictwa „Pruszyński i S-ka”. Niektóre teksty się powtarzają w jednej i drugiej publikacji. Widać w nich wtedy różnicę pracy tłumaczy Tomasza Bieronia i Katarzyny Karpińskiej. Jest z tym (tłumaczeniem) tak jak z obserwacją „kortu tenisowego” z dwu różnych punktów widzenia. Czytanie różnych tłumaczeń jest dla mnie przydatne bo „wartość dodana” – edukacyjna książki rośnie przy zmianie kontekstu. Pomaga w zróżnicowaniu powtórek i uatrakcyjnia powroty do tekstu.

1999 oryginalne  

Jak żyć nie wiedząc, 
Przeczytaj recenzję w serwisie gildia.pl

1988 oryginalne  „A co ciebie obchodzi, co myślą inni?” Dalsze przypadki ciekawego człowieka

2008 wyd. pol.